licznik czsu odwiedzin

Jesteś już:

0:00:00

piątek, 15 października 2010

Matka Natura...


Teraz czuje sie lepiej,dzis byla ladna pogoda(sloneczko i ok.20-23 stopni) wiec poszlam sobie na spacer do parku.Mamy tu niedaleko taki 
nieduzy park-drzewa,krzewy,laweczki...Wlozylam w uszy sluchawki,zapuscilam muze z mp3 i pomaszerowalam.Acha! Jeszcze skroilam 
na kawalki pol chleba,zeby nakarmic parkowe golebie:o) Bylo fajnie...tak sie wyciszylam po prostu,mimo ze muza w ucho dudnila...golebie przyjely mnie z nieukrywana radoscia,co bardzo poprawilo moj humor.Potem postanowilam po prostu chodzic,chodzic i...chodzic.No i jak tak chodzilam to nagle naprzeciw mnie wypelzl niewiadomo skad...zolw! Tak,bo tu w parkach sa zolwie:o)
Pamietam moj pierwszy raz kiedy natknelam sie na zolwia podczas spaceru z kolezanka i jej mala coreczka-tez w parku ale 
innym-przystanelam,otworzylam jape i spytalam szeptem(tak jakby pod wplywem mojego glosu ten zolw mial sie sploszyc i odleciec na 
przyklad!):"Monika,czy Ty widzisz to samo co ja???".Ta kolezanka uswiadomila mi,ze tutaj no normalka taki zolw i ze nie ma sie co dziwic.
No i teraz sie juz nie dziwie.Tak wiec dzis powitalam kumpla zolwia szerokim usmiechem,poklepalam go po skorupie,zrobilam mu zdjecie i 
poszlam dalej.No i natknelam sie na nastepnego-byl jeszcze fajniejszy bo biegl jak zajac prawie...no moze ciut przesadzilam;o) Ale byl jak na zolwia bardzo szybki i kompletnie mnie olal przemaszerowujac tuz przy moich nogach...
Ech,powinnam pracowac w zoo!
Zachwyca mnie przyroda...a na punkcie zwierzat mam pozytywnego hopla-wyjatek stanowia karaluchy!:o)
A!Tu powszechne sa tez jaszczurki-wychodza wieczorami,wspinaja sie po scianach budynkow,wchodza na balkony,itd.Pamietam,ze kiedys jedna wlazla nam do domu i martwilam sie,co bedzie gdy gdzies sie zaklinuje,gdy bedzie chciala sie schowac i tam umrze...i zacznie niemilo pachniec...ale moj maz,ktory w takich przypadkach bardzo sie przydaje,gdyz jest "tubylcem" i wie co robic gdy ja nie wiem,zlapal ja za pomoca...miski-po prostu ja przykryl ta miska i jaszczurka do niej sama weszla,no i ja wypuscilismy na balkon:o)
Nie zapomne mojego brata z zona gdy pierwszy raz taka jaszczurke zobaczyli gdy 
bylismy razem na wczasach i przyszla na werande...myslalam,ze moj brat sie 
zabije pedzac po aparat,zeby zrobic zdjecie!Nie wiem czy ta jaszczurka 
nie ma w konsekwencji wiecej zdjec niz jego zona!:o)
Ech,moglabym tak opisywac przyrode bez konca...uwielbiam rosliny i zwierzaki!Caly balkon mam w kwiatach...pnaczach...przeroznego rodzaju roslinach...uwielbiam tak siasc sobie przy stoliku,z pucharkiem lodow i zimnym sokiem,wsrod zapachu zielelni...
A zwierzeta?To cud po prostu-sa madre,szybko sie ucza-i to niezaleznie czy mowimy o rybach,plazach,gadach czy ptakach lub ssakach-wszystkie te stworzenia zasluguja na podziw!I ja je podziwiam.
Matka Natura to dopiero matka!!!:o)

Kasa Ponad Wszystko...

Nie wiem czy to hormony czy po prostu wynik mojego przygnebienia ale znow rycze...
Rozmawialam wczoraj z kuzynka,po raz setny chyba pytala co u nas slychac i jak tam robienie dzidziusia?Powiedzialam o ciazy,bardzo sie ucieszyla.Rozmawialysmy tez o moich rodzicach i o tym,ze nic nie wiedza.Nie mowilam,zeby im powiedziala ani zeby nie mowila-zobaczymy co z tego wyniknie.Stwierdzila,ze moj tato jest zapracowany i nie ma czasu do mnie dzwonic,a mama sie gniewa.No wiec wyrazilam swoje zdanie-jak mozna sie tak zapracowac,zeby przez cale tygodnie nie pomyslec o corce???Nie mowie,zeby do mnie wydzwanial,ale 1 smsa moglby raz na miesiac wyslac!Poza tym ostatnio jak zadzwonil to powiedzial pod koniec rozmowy,ze musi konczyc bo przeciez placi za to polaczenie...zrobilo mi sie przykro-to po co dzwonisz skoro tyle cie to kosztuje???Rozumiem,ze sa rodzice,ktorzy wiaza koniec z koncem z trudnoscia,zyja z emerytur lub rent i rzeczywiscie moga przejmowac sie wysokimi kosztami polaczen telefonicznych.Moi rodzice maja wlasny biznes,ktory od lat calkiem niezle prosperuje i raczej na biede nie moga narzekac a pomimo wszystko w domu bez przerwy przewija sie temat pieniadza.
Moja mama potrafi przez godzine opowiadac w jakim biurze zlozyla jaki papier,co powiedziala ksiegowa,jaki blad popelnil tato przy wypelnianiu dokumentow i ile to bedzie ich kosztowac...Czasem chce sie od tego wymiotowac-sluchanie o kredytach,splatach,ratach,kupnach i sprzedazach doprowadzic moze czlowieka do epilepsji!A gdzie rodzina,milosc,szacunek,gdzie cieplo domowe,mysl o przyszlych wnukach,wspolne wczasy...?Moja mama by odpowiedziala:"jak nie bedzie kasy to na wczasy nie pojedziesz!",a tata pewnie by dodal:"sama miloscia dzieci nie nakarmisz!".Pewnie,ze nie ale jak sa uczucia na pierwszym miejscu to i chleb sie znajdzie i wczasy kolo domu mozna sobie zorganizowac-bo jak jest milo razem to zawsze i wszedzie jest fajnie!Tak...moj dom to pieniadze...tu wiele rzeczy musi sie oplacac,najpierw trzeba przeliczyc zeby zdecydowac,ludzie dobrze gdyby sie na cos przydali-jak dla mnie to jakas masakra jest!
Czy pieniadze naprawde daja szczescie?Jesli tak to dlaczego ludzie znani z tv tak czesto sie rozstaja,rozwodza,wpadaja w nalogi a czasem nawet koncza zycie przedwczesnie i w idiotyczny sposob?Dlatego,ze kasa przewraca w glowie-czlowiek chce coraz wiecej i nie przestaje chciec,wiec pracuje coraz bardziej,mniej czasu poswiecajac rodzinie,potrzeby jej czlonkow przelicza na rzeczy materialne tak jakby one byly jedynymi,ktore potrzebuje druga osoba...na plan dalszy schodza uczucia,razem spedzany czas,wspolne rozmowy,a nawet wspolne posilki...to wszystko przestaje byc wazne,bo gore bierze mamona!
Zaczyna sie obled...i ja ten obled widze w swojej rodzinie...niestety.

czwartek, 14 października 2010

Strach Ma Wielkie Oczy...

Od kilku tygodni towarzyszy mi strach...Boje sie,czy maluszek rozwija sie prawidlowo,czy wszystko jest ok...
Probuje sobie tlumaczyc,ze do tej pory lekarka mowi,iz ciaza przebiega tak jak powinna i nie ma sie czym martwic,ze teraz mam lepsza opieke prenatalna niz pierwszym razem,ze jestem pod kontrola lekarza i nie powinnam sie az tak przejmowac.Ale to niewiele pomaga.
Moja przyjaciolka,ktora ma trojke dzieci,powiedziala mi,iz ten strach juz nigdy sie nie skonczy bo troche mi ulzy jak zaczne czuc ruchy plodu,ale potem jak tylko malec nie bedzie przez pol dnia kopal,znow lek da o sobie znac.Potem podobno ten sam niepokoj czuje sie majac dzieci,tylko tym razem mozna je obserwowac i niepokojace sygnaly w pore wylapac.Ech...czy serio tak jest?Czy juz zawsze strach bedzie moim kompanem?
Moj maz tez sie martwi,ale tego nie okazuje-probuje myslec optymistycznie i podtrzymywac mnie na duchu,ze tym razem wszystko bedzie w porzadku.Jednak jak wyszlismy od lekarza kilka dni temu i spytalam,czy byl zestresowany to nie zaprzeczal-przyznal,ze denerwowal sie,ale jak zobaczyl na USG,ze maluszek urosl to mu ulzylo.
Zastanawiam sie,czy to bedzie chlopiec czy dziewczynka?Lekarka mowila mi,ze kiedys plec oznaczano po wysluchaniu bicia serduszka i ze to co uslyszala,"bije na dziewczynke":o)
Zaznaczyla,ze w to nie wierzy bo to nie medyczne stwierdzenie plci a raczej takie ludzkie wymysly,no ale nawet sie ucieszylam na dziewczynke :o)
Co ma byc to bedzie,niech tylko urodzi sie zdrowe...
Moi rodzice wciaz nic nie wiedza,nie pytaja to ich nie informuje.Z mama nie mam kontaktu juz 1.5 miesiaca...coz,przypomina mi to pierwsza ciaze,wtedy nie rozmawialysmy 3 miesiace,az w koncu za namowa meza sie przelamalam i ja poinformowalam.
Teraz tak nie zrobie,bo czuje,ze ona nie chce wiedziec,chyba nawet nie chce tego wnuczecia,wolalaby,zebym inaczej ulozyla sobie zycie-najpierw praca,kariera,kasa...a potem ewentualnie dziecko.
Przykro mi,ze nie liczy sie z moimi wyborami i ich nie akceptuje.
Zreszta pomyslalam sobie,ze wtedy nawet nie przyjechala sie ze mna zobaczyc,zarowno jak w ciazy bylam jak i gdy okazalo sie,ze obumarla i trzeba wykonac zabieg-nie wspierala mnie ani bedac przy mnie ani psychicznie pomagajac mi przez to przejsc...wiec teraz tez by jej przy mnie nie bylo w pierwszych miesiacach ciazy,bo niby dlaczego mialaby nagle zmienic swoje podejscie do tego tematu?Nawet to,ze ciaza jest zagrozona,nie zrobiloby na niej wielkiego wrazenia-jestem tego pewna.Wiec nawet jesli chcialabym powiedziec mamie tylko po to,zeby mi troche pomogla,i tak wiem,ze to bez sensu.
Dobrze,ze mam ta dobra tesciowa...i meza,ktory jest opiekunczy i wyrozumialy...
Robia co moga,zebym wyluzowala,zebym tak bardzo nie bala sie o strate ciazy...ale strach ma wielkie oczy i nie latwo mu umknac...choc probuje jak moge.

Szczypta humoru-polaskocz dziewczyne!