licznik czsu odwiedzin

Jesteś już:

0:00:00

środa, 9 grudnia 2009

WYJSC SZCZESCIU NAPRZECIW...



W zyciu nalezy szukac drogi,ktora moze poprowadzic nas do szczescia.Pisze "moze",bo nigdy nie wiadomo,dokad dojdziemy  ale jak nie ruszymy z miejscia,to bedziemy caly czas w tym samym punkcie.Slysze od ludzi,jak narzekaja na to,ze im jest ciezko,ze cos w zyciu nie wyszlo i teraz szara rzeczywistosc daje o sobie znac...i pytam:dlaczego wiec nieczego nie zmieniacie,czemu tkwicie w tym marazmie???Mam kolezanke E.,z ktora w pewnym momencie kontakt mi sie urwal.Stalo sie tak glownie dlatego,ze ilekroc sie spotykalysmy,E. zawsze narzekala...na wszystko co ja otaczalo:na rodzicow,gdyz ojciec pil i przynosil jej wstyd belkoczac trzy po trzy,gdy ja spotkal na dworze a matka nie potrafila mu sie przeciwstawic,gdy E.starala sie przemowic ojcu do rozumu i potrzebowala jej wsparcia;na prace,ktora nie przynosila jej satysfakcji a wspolpracownicy byli prawie 2 razy starsi od niej wiec kolezenstwo z nimi bylo nieco utrudnione;na samotnosc,gdyz nie nalezala do osob najszczuplejszych i trudno jej bylo znalezc sobie mezczyzne,ktory rozumialby jej kompleksy,sytuacje w domu i do tego fakt,ze prawdopodobnie nie mogla miec dzieci(przyczyna byla jej choroba).E. zawsze narzekala,jej opowiesci znalam na pamiec i w  pewnym momencie juz dluzej nie moglam ich zniesc...moze to zabrzmi brutalnie ale naprawde miala dosyc jej skarg,pretensji do calego swiata oraz wciaz powielania tego samego tematu...rok po roku.Tak wiec nasze drogi powoli sie rozeszly i po kilku latach znow sie spotkalysmy.Ja zaczelam opowiadac o tym,ze wyprowadzilam sie z domu,ze wyjechalam zagranice,ze przerwalam studia,zamieszkalam z moim mezczyzna,pracowalam poza granicami naszego kraju,ze wrocilam i skonczylam przerwane wczesniej studia,ze sie zareczylismy i planujemy sie pobrac...i tak pewnie moglabym trajkotak dlugo jeszcze ale zreflektowalam sie i spytalam:"No a co u Ciebie?".I uslyszalam:"No wiesz,wciaz mieszkam z rodzicami,ojciec jak pil tak pije,pracuje tam gdzie wczesniej i juz mam wszystkiego dosc:szefa,babek,z ktorymi jestem w pokoju,niskiej placy i nudy jaka odwalam przez 8 godzin kazdego dnia.Poza tym nie mam nikogo,zaden facet sie mnie nie czepia,natomiast czepiaja sie mnie rozne choroby...",po czym dowiedzialam sie jakie to choroby,jak sie rozpoczely,co mowili lekarze i ile kosztuja poszczegolne leki.
W moim zyciu przez te kilka lat wydarzylo sie tyle,ze moglam napisac o tym ksiazke,E. uparcie tkwila w tym samym miejscu,w ktorym ja "zostawilam".Pytalam jej,dlaczego nie zaryzykuje,czemu nie zmieni pracy skoro jej nienawidzi,czemu nie wyprowadzi sie od rodzicow wynajmujac nawet 1 pokoik gdzies w naszym miescie,czemu nie szuka faceta skoro czuje sie samotna???Mnie nie miescilo sie w glowie,ze mozna tak dlugo niczego w zyciu nie zmienic.
Cieszylam sie bardzo,gdy przyznala,iz moze rzeczywiscie nadszedl czas,zeby cos zrobila ze swoim zyciem.Zdecydowala sie pojsc i zarejestrowac w jednej z agencji matrymonialnych.Oczywiscie na poczatku bylo ciezko,trafila na mezczyzn szukajacych inaczej wygladajacej kobiety niz ona i to bylo przykre ale w koncu szczescie sie usmiechnelo do zrezygnowanej E. i teraz jest radosna mezatka,wyprowadzila sie z rodzinnego domu i chlonie kazdy dzien...zrozumiala,ze warto czasem szczesciu wyjsc naprzeciw,zamiast  siedziec i oczekiwac,ze ono tak po prostu przyjdzie i zapuka do drzwi.
Ja rowniez duzo czasu zmarnowalam wierzac,ze moje problemy z rodzicami rozwiaza sie same,ze oni sie zmienia,ze mnie zaczna rozumiec...balam sie opuscic dom,bo nie wiedzialam,czy sama dam rade,czy zdolam znalezc prace,utrzymac sie,czy nie bede sie czuc bardziej samotna niz w domu.
Teraz wiem,ze bylo warto zaryzykowac-nabralam wiary w siebie,swoje mozliwosci,stalam sie silniejsza,bardziej niezalezna,a co najwazniejsze-szczesliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szczypta humoru-polaskocz dziewczyne!